Strona poświęcona motoryzacji

W styczniu 2011 roku w Europie zadebiutował Ssang Yong Korando, koreański crossover o ciekawie zaprojektowanej karoserii przez Giorgetto Giugiaro. Zwarta, proporcjonalna sylwetka, podkreślona przez agresywne przednie reflektory, opadającą linię dachu, muskularne błotniki z plastikowymi nakładkami, czy seryjne alufelgi wygląda bardzo nowocześnie. Elegancji autu dodaje masywny grill z chromowanymi wstawkami, kojarzący się z najnowszymi modelami Jaguara, chromowana listwa nad tylną tablicą rejestracyjną, kierunkowskazy umieszczone w lusterkach, pod nimi małe światełka w technologii LED, doświetlające przestrzeń przy samochodzie, czy podwójne końcówki wydechu. Obecnie jest to jeden z najładniejszych przedstawicieli w segmencie SUV. Należy podziękować firmie Ssang Yong, za rezygnację z bardzo kontrowersyjnej stylizacji, wyróżniającej dotychczasowe modele koreańskiej marki. Przypomnijmy sobie chociażby model Actyon, czy wyjątkowo oryginalnie wystylizowanego vana Rodiusa. Słaba sprzedaż w Europie skłoniła zapewne firmę do zmiany wizerunku, nowe Korando znakomicie prezentuje się na tle drogich hoteli, czy na miejscu przeznaczonym dla prezesa korporacji obok samochodów należących do segmentu premium. Posiadanie Ssang Yonga jest satysfakcjonujące, wzbudza on większe zainteresowanie niż najnowsze modele Mercedesa, czy BMW. Przekonałem się o tym osobiście w czasie trwania testu. Niemal wszyscy kierowcy i przechodnie oglądali się za Ssang Yongiem, wiele razy byłem pytany, co to za samochód? Gdzie można taki samochód kupić? Czy Ssang Yong to jakaś nowa marka? Uznałem więc, że wskazane byłoby krótkie przypomnienie jej historii. Początki koreańskiej marki sięgają roku 1954, kiedy podjęto próbą wytwarzania pierwszych samochodów terenowych, ciężarowych i autobusów. Spory przełom w działalności firmy nastąpił w 1991 roku, gdy nawiązano współpracę z koncernem Daimler-Benz, polegającą na wytwarzaniu pojazdów opartych o podzespoły Mercedesa (Korando, Musso), czy wręcz będący kopią Mercedesa W124, Ssang Yong Chairman. W 1998 roku markę przejęło Daewoo, które sprzedawało dotychczas produkowane modele pod własną nazwą. Problemy finansowe spowodowały powrót samochodów z logo Ssang Yonga. W kolejnych latach marka należała do chińskiego SAIC. W ostatnim okresie czasu Ssang Yong stał się własnością indyjskiego koncernu Mahindra&Mahindra. Pod rządami nowego właściciela, powstał Ssang Yong Korando, zbudowany by trafić w gusta europejczyków. Wraz z wprowadzeniem nowego modelu na rynek, Ssang Yong zadbał o utworzenie sieci sprzedaży. W Polsce marka reprezentowana jest przez importera Ssang Yong Motors Poland, która jest oddziałem belgijskiej Grupy Alcopa. Poza Polską, koreańska marka będzie dostępna w Niemczech, Belgii, Luksemburgu, Holandii oraz Szwajcarii. Po przedstawieniu krótkiej historii, wracam do opisu „bohatera testu”. Jestem ciekawy, czy wygląd wnętrza jest równie elegancki jak karoseria. Po otworzeniu drzwi za pomocą solidnej klamki, nie mam wątpliwości, że  Koreańczycy dobrze wykonali powierzone im zadanie. Przed oczami osób zajmujących miejsce w Korando roztacza się widok klasycznej, eleganckiej deski rozdzielczej. Kształt kokpitu, pozbawionego zbędnych i często niepraktycznych udziwnień to dla mnie wielka zaleta. Mam jednak świadomość, że wielu odbiorców uzna to za wadę samochodu, moja opinia ma oczywiście charakter subiektywny. Należy pochwalić Ssang Yonga za konsekwencję, klasyczne zegary z chromowanymi obwolutami, niemęczące wzroku pomarańczowe podświetlenie zegarów i przełączników, chromowane obwoluty wokół pokręteł służących do sterowania nawiewem i temperaturą, srebrne listwy biegnące wzdłuż deski rozdzielczej imitujące aluminium, dodają wnętrzu elegancji. Zwróciłem uwagę na klasyczne kwadratowe kratki nawiewu również z chromowanymi wstawkami,  dobrze leżące w dłoniach koło kierownicy o stosunkowo małej średnicy, pokryte mięsistą skórą, poprawną gatunkowo tapicerkę materiałową lub czarną skórzaną w najdroższej wersji Sapphire, czy prawie wzorową ergonomię. Przełączniki, dźwigienki umieszczone zostały w zasięgu wzroku, działają lekko, precyzyjnie i są dobrze oznaczone. By ruszyć bezpiecznie z miejsca nie trzeba czytać instrukcji obsługi pojazdu. Dziwi mnie umieszczenie na konsoli centralnej przełącznika komputera pokładowego, co jest jedynym minusem w kwestii ergonomii. Takie rozwiązanie wymaga przyzwyczajenia i za każdym razem chcąc przeczytać dane komputera pokładowego, umieszczonego centralnie między zegarami musimy odrywać wzrok i poszukiwać włącznika na desce. Lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie przełącznika w pobliżu wyświetlacza. Jeszcze jednym, małym minusem deski rozdzielczej, bardziej z punktu widzenia designu jest umieszczenie zegara cyfrowego na środku konsoli centralnej, co kojarzy mi się ze stylistyką pojazdów II połowy lat 90-tych. Myślę, że przydatny przecież zegar można było umieścić w innym miejscu i zaprojektować go zgodnie z „duchem XXI wieku”. Urządzeniem pochodzącym z  nowego stulecia jest z całą pewnością radio, które bardzo poprawnie brzmi w połączeniu z 6 standardowymi głośnikami, posiada przydatne gniazda USB, AUX In oraz Bluetooth, który wciąż traktowany jest przez wielu producentów jako wielki luksus wymagający dopłaty. W Ssang Yongu urządzenie głośnomówiące należy do wyposażenia seryjnego podstawowej wersji Crystal. Wielkie brawa! Kończąc nieco długi opis kokpitu należy podkreślić, że mimo zastosowania  dosyć twardych plastików kokpitu i boczków drzwiowych, nic we wnętrzu nie skrzypi, nawet podczas jazdy po dużych nierównościach. Świadczy to o nienagannym montażu poszczególnych elementów. Do plusów Ssang Yonga zaliczyłbym obszerne, odpowiednio twarde przednie fotele z masywnymi i dającymi się regulować w dużym zakresie zagłówkami. Nawet osoby powyżej 190 cm wzrostu nie zostaną pozbawione optymalnej ochrony. Pewnym niedociągnięciem w budowie foteli jest zbyt słabe trzymanie boczne, które jest odczuwalne zwłaszcza podczas jazdy na krętej drodze. Do dyspozycji kierowcy pozostaje regulacja wysokości fotela i regulacja odcinka lędźwiowego, w najdroższej wersji sterowane elektrycznie. Bardzo wygodnie podróżuje się na tylnej kanapie, o odpowiedniej długości siedziska i wysokości oparcia. Komfort podnosi seryjna regulacja kąta pochylenia oparcia tylnej kanapy, wystarczający zakres regulacji zagłówków i trzech pasów bezpieczeństwa. Humor pasażerów kanapy poprawia dodatkowo duża ilość miejsca na głową, swoboda dla nóg, na co wpływ ma zapewne spory rozstaw osi 2,65 cm, czy podłokietnik, w którym mieszczą się uchwyty na kubki. Ilość schowków, półeczek i haczyków we wnętrzu to kolejny temat do szerszego opisu. Wymienię chociażby półkę w górnej części deski rozdzielczej, schowek w konsoli centralnej pod przełącznikami nawiewów, siatki na tylnych oparciach foteli, zaczepy na torby w oparciu fotela pasażera, na bocznej powierzchni konsoli centralnej, czy w bagażniku, w którym wygospodarowano schowek pod matą. Poza tym dysponujemy schowkami w kieszeniach bocznych na drzwiach, schowkiem na okulary nad oświetleniem wewnętrznym, czy w końcu schowkiem przed drążkiem zmiany biegów i otworami na kubki za drążkiem. Podróż uprzyjemnia wysoka pozycja za kierownicą, duża powierzchnia szyb i lusterek zewnętrznych, koło kierownicy regulowane w dwóch płaszczyznach. O rodzinnym charakterze samochodu świadczy pojemny bagażnik o pojemności 486 litrów, który można powiększyć po złożeniu niesymetrycznie dzielonej tylnej kanapy do 1300 litrów. W załadunku pomaga szeroki otwór przestrzeni bagażowej, niska linia załadunku, siatka zabezpieczająca bagaże przed przesuwaniem się,  regularne kształty i wysoko unosząca się tylna klapa. Dobytek możemy zasłonić seryjną roletą, która jest praktyczniejsza od półki. Przekonany o dobrze wykonanym zadaniu przez producenta w zakresie przestronności, wygody podróżowania, postanowiłem sprawdzić nowego Koreańczyka na drodze. Po przekręceniu kluczyka w podświetlanej stacyjce do życia budzi się jednostka wysokoprężna o pojemności 2 litrów. Jest to nowa konstrukcja własna Ssang Yonga o kodzie e-XDi 200, oparta o technologię Common Rail, spełniająca normę czystości spalin Euro 5,  z wałkiem wyrównoważającym, który eliminuje hałasy i drgania. Dane fabryczne są bardzo obiecujące 175 KM i moment obrotowy 360 Nm, osiągany w zakresie miedzy 2000-3000 obr./min. Silnik współpracuje z 6 biegową skrzynią manualną lub automatem o tej samej ilości przełożeń. W teście miałem przyjemność poruszania się egzemplarzem z automatem, który dobrze spełnia swoje zadanie. Biegi zmieniane są płynnie, bez szarpnięć. Samochód przyśpiesza dosyć dobrze, prędkość 100 km/h udało mi się uzyskać po upływie niespełna 11  sekund, wersja z manualem osiąga zapewne wynik jeszcze lepszy. Nie mam zastrzeżeń do elastyczności silnika, wyprzedzanie na drodze nie stanowi problemu, należy jedynie pamiętać o utrzymywaniu obrotów między 2000-3000, wówczas moment jest w pełni dostępny. Spalanie utrzymywało się również na bardzo przyzwoitym poziomie, 6,5 litra litra na trasie i około 10 litrów w mieście. Kto chciałby uzyskać lepsze wyniki, powinien kupować samochód z manualną skrzynią, który jest tańszy o 6 000 zł od wersji z automatem. Nie mogę wypowiedzieć się na temat precyzji działania skrzyni manualnej, może kiedyś uda mi się pojeździć tak skonfigurowanym Korando. Wybór pozostawiam klientom, zależy to od indywidualnych upodobań. Podczas jazd miejskich lepiej sprawdza się automat, kiedy nie musimy co chwilę operować pedałem sprzęgła i drążkiem zmiany biegów. Kończąc opis skrzyni biegów dodam w celu uściślenia, że w automatycznej skrzyni biegi również możemy zmieniać ręcznie za pomocą klawiszy umieszczonych na kole kierownicy lub na dźwigni biegów. Mocnemu i robiącemu ogólnie dobre wrażenie silnikowi, który stanowi jedyne źródło napędu samochodu powinno dorównywać zawieszenie. Z przodu zastosowano proste, wytrzymałe kolumny McPhersona, z tyłu zaś układ wielowahaczowy, który zdecydowanie zwiększa precyzję prowadzenia samochodu, zwłaszcza w zakrętach. Pomimo wysokiej karoserii, jadąc Korando zapominamy, że prowadzimy SUV-a. Samochód jest stabilny w jeździe autostradowej, na krętych drogach, dosyć twardo wybierając nierówności, których po mijającej zimie na polskich drogach jest bardzo dużo. Koreański SUV został przyzwoicie wygłuszony, dopiero powyżej 120 km/h, zaczynamy słyszeć odgłosy opon i szum opływający wysoką karoserię pojazdu. Postanawiam zjechać z drogi szybkiego ruchu i sprawdzić jak Korando daje sobie radę na piaszczystych drogach gruntowych. Jadę po dosyć błotnistej trasie. Dochodzi do uślizgu przedniej osi, natychmiast napęd przekazywany jest na 4 koła, samochód odzyskuje obrany kierunek jazdy. W wycieczkach po leśnych duktach pomaga również spory prześwit 180 mm, kąt natarcia 22,8 stopni, kąt rampowy 18,5 stopni oraz głębokość brodzenia 300 mm. Przypominam o zachowaniu umiaru w wykorzystywaniu Korando w terenie. Podobnie jak pozostali przedstawiciele segmentu SUV, sympatyczny Koreańczyk nie jest samochodem terenowym, opartym na ramie, nie posiada też reduktora.

Podsumowując Ssang Yong Korando jest samochodem niezwykle uniwersalnym. Wysoka pozycja za kierownicą, duże przeszklenie nadwozia, przestronność wnętrza wpływają na komfort jazdy kierowcy i pasażerów. Samochód jest na tyle elegancki, że można nim bez wstydu podjechać np. pod ekskluzywny hotel, a w razie potrzeby przejechać po drogach gruntowych, z czym typowa limuzyna może mieć ogromne problemy. Jeśli zamierzamy częściej zjeżdżać z dróg asfaltowych powinniśmy zainwestować 7 000 zł w napęd na 4 koła. Rozsądnie skalkulowano cenę. Za podstawową wersję Crytal należy zapłacić 86 800 zł, obecna cena promocyjna. Do wyposażenia seryjnego należą: ABS, EBD, ESP, poduszki powietrzne czołowe, boczne, kurtyny przednie i tylne, trzecie światło stop w technologii LED, aluminiowe obręcze 16 calowe, lusterka zewnętrzne z wbudowanymi ledowymi kierunkowskazami, klimatyzacja manualna, ogrzewanie przedniej szyby w miejscu położenia piór wycieraczek, fotel kierowcy z regulowaną wysokością położenia, z regulowanym podparciem lędźwiowym, tylna kanapa dzielona i składana 60/40, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, kolumna kierownicy regulowana w dwóch płaszczyznach, radio CD z 6 głośnikami z wejściem USB i Bluetoothem, sterowane z koła kierownicy, komputer pokładowy, czy tempomat z funkcją Eco.  Kolejna wersja Quartz (98 200 zł), oferuje dodatkowo: obręcze 17 calowe, spojler, relingi dachowe, koło kierownicy i gałkę zmiany biegów pokryte skórą, klimatyzację automatyczną, lampy przeciwmgielne przednie, fotochromatyczne lusterko wewnętrzne, czujniki parkowania z tyłu, ogrzewane przednie fotele. Na pokładzie topowej wersji Sapphire za 103 900 zł, którą polecam, znajdziemy ponadto obręcze 18 calowe, szyby zatrzymujące promieniowanie słoneczne, przyciemniane szyby tylne, skórzaną tapicerkę, ogrzewanie przednich foteli i tylnej kanapy, lusterka zewnętrzne składane elektrycznie. Na liście płatnych opcji dostępne są wymienione już w artykule: aktywny napęd 4WD z blokadą, automatyczna skrzynia biegów, jak również lakier metalizowany za 2 000 zł, czy szklany, sterowany elektrycznie szyberdach za 4 000 zł.    Ssang Yong udziela 5 letniej gwarancji mechanicznej i 6 letniej perforacyjnej. Decydując się  na zakup SUV-a polecam sprawdzenie oferty Ssang Yonga i porównania go chociażby z koreańskimi rywalami, czyli Kią Sportage i Hyundaiem ix35.Oprócz wersji z jednostką wysokoprężną, klienci mają do wyboru tańszą w zakupie wersję z 2 litrowym silnikiem benzynowym o mocy 150 KM. Ssang Yong ma wielkie szanse na zostanie znaczącym graczem na rynku, od czasu debiutu został wyróżniony wieloma nagrodami. Samochód zdobył tytuł „Dobry Produkt 2011”, przyznawany w ogólnopolskim badaniu postaw i preferencji konsumenckich, które jest realizowane przez Forum Biznesu w Dzienniku Gazecie Prawnej pod opieka merytoryczną Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Poza tym został wyróżniony w kategorii Odkrycia Roku 2011, czyli produktu godnego zaufania w swojej klasie, został nominowany do prestiżowej nagrody Car of The Year 2012 (Samochodu Roku). Na początku 2012 roku Korando zdeklasowało konkurentów w klasie SUV w czasie trwania tzw. Scan Covery Trial, polegającego na przejeździe trasy Holandia-koło podbiegunowe-Holandia, która liczyła 7 000 km po drogach pokrytych śniegiem i lodem. Ekipa prowadząca Korando jako pierwsza dotarła na linię mety. Myślę, że warto zainteresować się tym modelem myśląc o zmianie samochodu.

Michał Świercz

 

 

 

Testy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze komentarze

    Licznik odwiedzin

    • 3
    • 2 322
    • 893
    • 1 281 244
    • 203 618