Fiat Cinquecento, przebój lat 90-tych w Polsce, samochód marzeń dla wielu Polaków jeżdżących przestarzałymi Fiatami 126p. W salonach sprzedaży dominowały egzemplarze z podstawowym silnikiem 0.7 litra, ze względu na cenę. Pojazdy z większą jednostką 0.9 litra, wytwarzane były przede wszystkim z myślą o eksporcie do krajów Europy Zachodniej. Od 1994 roku do oferty dołączyła jednostka o pojemności 1.1 litra, tylko w wersji Sporting, którą można rozpoznać po zderzakach lakierowanych w kolorze nadwozia, felgach z lekkich stopów i kole kierownicy obszytej skórą. Sporting występował najczęściej w lakierze żółtym bądź czerwonym. Nie będę opisywał szczegółów, odróżniających poszczególne wersje. Moim zadaniem było sprawdzenie jak sobie radzi Fiat Cinquecento w najpopularniejszej wersji 0.7 litra na ulicach dużej aglomeracji oraz w warunkach ruchu pozamiejskiego. Odczucia z jazdy przedstawię w dalszej części artykułu. Na początek, tradycyjnie, przyjrzę się karoserii. Co do samego jej kształtu, mam mieszane uczucia. Zwarty, krótki pojazd miejski z dużą powierzchnią szyb- to się może podobać , jednak „kanciastość” poszczególnych detali świadczy o dość odległej historii tego samochodu. Podobnie jest we wnętrzu. Deska jest przejrzysta, ma logicznie rozplanowane przełączniki oraz bardzo praktyczną półkę, z drugiej zaś strony przeszkadza jej kształt z dużą ilością ostrych kantów, suwakowa regulacja nawiewu, czy brak chociażby jednej poduszki powietrznej. Siedząc w środku „czujemy klimat” samochodu niskobudżetowego. Plastiki są bardzo twarde, łatwo je zarysować, na boczkach drzwiowych mamy „skąpe” wstawki z materiału lub co gorsza skaju w młodszych egzemplarzach podstawowych, nazwanych Young. Na szczęście nie przypadło mi testowanie takiej wersji. Miałem do dyspozycji egzemplarz, który jak na konfigurację z silnikiem 0.7 litra, odznaczał się bogatym wyposażeniem. Na boczkach drzwiowym materiał, na fotelach również, szyby atermiczne, dzielone asymetrycznie oparcie tylnej kanapy 60:40, zegarek elektroniczny, uchylane tylne boczne szyby. Pierwszy właściciel kupując ten pojazd w 1995 roku, sporo zainwestował w poprawę komfortu podróży. Z dostępnych opcji brakowało mi jedynie uchylanego szklanego dachu. Miłym zaskoczeniem była pozycja za kierownicą. Poprawnie ukształtowany, niezbyt miękki fotel, który zamontowano wysoko i duża powierzchnia szyb, ułatwiają bezpieczne manewrowanie tym pojazdem. Podobało mi się również grube, dobrze leżące w dłoni koło kierownicy. Mógłbym Cinquecento wystawić naprawdę wysoką ocenę gdyby nie malutkie lusterka zewnętrzne ze znacznym „martwym polem” oraz pedały usytuowane zbyt blisko siebie. Nawet w obuwiu letnim zdarzało się, że naciskałem na dwa pedały jednocześnie. Nieco zdegustowany wsiadam do drugiego rzędu. Tutaj Fiat odzyskuje utracone punkty. Nad głową wygospodarowano wystarczającą ilość miejsca. To zasługa znacznej wysokości pojazdu 1430 mm oraz równo poprowadzonej linii dachu. Pudełkowate nadwozie okazuje się praktyczne. Ilość miejsca na nogi, przy rozstawie 2200 mm jest zadowalająca. Bagażnik ma przeciętną pojemność w swojej klasie, wynoszącą 180 dm. Ogólnie rzecz biorąc warunki podróży wcale nie byłyby takie złe gdyby nie silnik. Dwucylindrowa, gaźnikowa jednostka, pracuje głośno, z charakterystycznymi wibracjami. Przyśpieszenie od 0-100 km wynosi ok. 30 sekund. Autem z takimi parametrami da się dosyć swobodnie poruszać w wielkich aglomeracjach miejskich, w których najczęściej jeździmy z niewielkimi prędkościami lub stoimy w korkach. Dla bardziej cierpliwych, pasywnych kierowców, Cinquecentem 0.7 litra możemy jeździć po drogach pozamiejskich na obszarach nizinnych lub lekko pagórkowatych. Trasa z Łodzi do Gliczarowa Górnego ukazała słabość i dychawiczność silnika w warunkach górskich. Problemy zaczęły się na słynnej „zakopiance”, zakorkowanej w okresie majówek. Z czterema osobami w środku i bagażem Cinquecento miało problem z podjazdami wykonywanymi praktycznie z prędkości zerowej. Ostatecznie samochód poległ podczas próby dojazdu do miejscowości docelowej, położonej na wysokości 1000 metrów n.p.m. Jedynym wyjściem było opuszczenie wnętrza samochodu przez pasażerów. Odciążone Cinquecento, jedynie z kierowcą w środku „wdrapało się” do centrum miejscowości skąd rozciąga się przepiękny widok na panoramę Tatr. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest to najładniej położona miejscowość w polskich górach. Wracając do samochodu, należy uczciwie przyznać, że wywiązuje się poprawnie ze swojej roli samochodu miejskiego. W trasie też nie sprawia większych kłopotów oprócz dróg górskich. Dlatego uważam, że jeśli chcemy Cinquecento używać jako pojazd towarzyszący nam w licznych wyprawach pozamiejskich powinniśmy wybrać mocniejsze, czterocylindrowe jednostki 0.9 litra lub najlepiej 1.1 litra. Przewaga mocy i kultura pracy nie podlegają żadnej dyskusji.
Michał Świercz